I Zjazd w Sominach 8-10.09.2000r Odbył się w Ośrodku Wczasowym „Kaszubski Bór” w Sominach

Zjazd Odbył się w Ośrodku Wczasowym „Kaszubski Bór” w Sominach w dniach od 8 do 10 września 2000 roku staraniem Komitetu Organizacyjnego w składzie:
– Paweł Jutrzenka-Trzebiatowski – przewodniczący
– Danuta Jutrzenka
– Aleksander Trzebiatowski
– Bogdan Trzebiatowski
– Jerzy Żmuda-Trzebiatowski
– Eugeniusz Trzebiatowski.

Zaczęliśmy się zbierać w piątek 8 września po południu. Organizatorzy przyjmowali gości w recepcji Ośrodka. Naliczyłem ich 93 – wszyscy na trzydniówkę. Atmosfera sympatyczna. Dość monotonną rejestrację okrasiło jedno zdarzenie. Przyjechała Aleksandra Jutrzenka-Trzebiatowska z Kołobrzegu. Normalne rutynowe pytania: imię, nazwisko Potem miejscowość i ulica. W odpowiedzi usłyszałem Trzebiatowska. Ja na to: Wiem, ale ulica. Znowu Trzebiatowska. Nieco zadziwiony już chciałem kontynuować swoją linię dyskusji i … zaskoczyłerm. Przecież w Kołobrzegu może lecieć ulica na Trzebiatów. I rzeczywiście, leci…
Na tym tle przypomniał mi się żart, jak to Gruzin o imieniu Awas spotkał się z Rosjaninem Kolą.
A rozmowa przebiegała tak (pozwolę sobie spolszczyć język rosyjski):” Mienia Kolja. A was?. Awas. Mienia Kolja – otwietił Rosjanin. A was? Awas. – otwietił snowa Gruzin. No, ja tiebia gawarił Kolja mnie nazywajut. A was?….” Nie wiadomo, kiedy się dogadali…

Wieczorem, po kolacji pokazano filmy: o południowym regionie Kaszub (Gochach), o znanym artyście plastyku Januszu Jutrzenka-Trzebiatowskim, o brance Gertrudzie Jutrzenka-Trzebiatowskiej, która przed samym końcem II wojny światowej została wywieziona na Sybir. Później, wieczorem każdy miał czas na „zajęcia własne” – spotkania w gronach rodzinnych. My (tzn. żona Barbara i ja) udaliśmy się do bardzo sympatycznych Jutrzenków z Tczewa. Chociaż „wody rozmownej” nie musiało być. Wiesiek i tak nie dał dojść do słowa. Ale najważniejsze, że czuło się radość ze spotkania i tego dużego i tego małego w domku.

Następnego dnia rankiem udaliśmy się do kościółka w Leśnie na mszę (na godz, 9.30). Celebrował 91-letni ks. Zygmunt Jutrzenka-Trzebiatowski wraz z ks. proboszczem St. Prondzyńskim i dwoma innymi księżmi koncelabrantami. Ks. Zygmunt wygłosił piękne kazanie na temat bratania się wszystkich ludzi. Mszę zakończono odśpiewaniem hymnu kaszubskiego „Me trzimame z Bogiem”.
Po powrocie z kościoła – wykłady. Jako pierwszy wystąpił prof. Edward Breza, który zaprezentował historyczne tło ukształtowania się nazwiska Trzebiatowski oraz poszczególnych członów nazwisk rodowych: Jutrzenka, Żmuda, Malotka itd. Następnym prelegentem był prof. Józef Borzyszkowski. Tematem odczytu była historia rodów szlacheckich na Pomorzu i Kaszubach.

Po tych dwóch prelekcjach Zdzisław Zmuda – Trzebiatowski odczytał list od prof. dr Brunona Synaka, Prezesa Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego.
Potem odczyt wygłosił Jerzy Żmuda-Trzebiatowski. Przedstawił historię naszej rodziny sięgającą 1515 roku,w którym książe pomorski Bogusław X nadał sześciu wojom: Siemonowi Gendrecka, Balzerowi Smuda, Gregorowi Mlotek, Siemonowi Recka, Albrechtowi Pancke, Gregorowi Chammer wieś o nazwie Trebbetkauw, z trzydziestoma trzema włókami. Ten akt nadania potwierdził w 1627 roku król Polski Władysław IV. Posiadamy kopię tego dokumentu (wszystkich zainteresowanych historią naszego rodu odsyłam do książki pt. „Trzebiatowscy”, zamieszczonej również na tej stronie internetowej).

Następnym aktem spotkania było wręczone wyróżnień.
W kategorii dla osób pochodzących z rodzin Trzebiatowskich wyróżnienie otrzymała Anna Łajming z domu Żmuda-Trzebiatowska za działalność literacką. Nie mogła przybyć na zjazd ze względu na stan zdrowia – ma przecież 96 lat. Ale nadesłała list z pozdrowieniami, który odczytał Paweł Jutrzenka-Trzebiatowski.
W kategorii osób spoza rodziny wyróżnienie otrzymali Edmund Szczesiak, Redaktor Naczelny „Pomeranii” i Benedykt Reszka z Borowego Młyna za pomoc udzieloną Gertrudzie Jutrzenka-Trzebiatowskiej przy sprowadzeniu jej z dalekiego Archangielska do Polski oraz ponownym otrzymaniu obywatelstwa polskiego. Część oficjalną zakończono odśpiewaniem pani Gertrudzie 100 lat – właśnie 8 września ukończyła 76 lat.

Z drugiej strony, zaraz po powrocie z kościoła, przyjęcie drugiej tury gości. Najwięcej, bo ponad stu było tych, którzy przyjechali tylko na jeden dzień. Organizatorzy musieli się mocno sprężyć, by obsłużyć taką liczbę osób. I tak wykłady zaczęły się z opóźnieniem. Został też skrócony czas odczytów. W końcu zabrakło czasu na dyskusję. A szkoda, bo tematy prelekcji były ciekawe.

Po obiedzie wyjazd do Trzebiatkowej i Jutrzenki, naszych gniazd rodzinnych. Kawalkadą ok. 70 samochodów. Pogoda niestety nie dopisała. Nie obyło się bez otwierania parasoli.
W Trzebiatkowej złożenie kwiatów na nowym cmentarzu, na grobie Józefa i Józefiny Trzebiatowskich. Później na tle kościoła wspólne rodzinne zdjęcie. Wspaniała wielka rodzina, o czym przekonuje nas poniższa fotografia. Szkoda, że mało czytelna – trzeba będzie nad nią popracować.

Po wykonaniu zdjęć, przejazd na stary cmentarz katolicki w Trzebiatkowej. Niestety, bardzo zaniedbany. Ma kształt usypanego, dużego kurhanu. Nie wykluczone, że na tym cmentarzu są prochy naszych przodków od Szymona Gendrecka (czyli Jutrzenki) i Smudy (dzisiejszego Zmudy lub Żmudy).
Później przejazd do Jutrzenki – drugiego gniazda rodzinnego. Niedaleko starego młyna – budowli z XV wieku – przystanek. Gospodyni z pobliskiego gospodarstwa poczęstowała wszystkich kaszubskim kuchem – drożdżówką. Była naprawdę smaczna. Dla tych, którzy jeszcze mieli trochę wolnego miejsca w żołądkach – dodatkowe równie smaczne rogaliki. Nie wiem dlaczego, ale gospodynię zwinnie przebiegającą po murku z tacą pełną rogalików skojarzyłem z Zosią z „Pana Tadeusza”, panią swego ogródka w Soplicowie.
Ale jeszcze dwie sceny utkwiły mi w pamięci. Pierwsza to widok ks. Zygmunta, który razem z wszystkimi „wcinał” ciasto drożdżowe – i to nie jedną sztukę … Druga to wizerunek p. Barbary Zajączkowskiej z Gdyni, która szła , a właściwie przesuwała się o kulach. Co za hart ducha! Chwała takim!
Wreszcie odtrąbiono. Powrót do zagrody. A po kolacji ognisko poprowadzone przez dwoje aktorów „Teatru Wybrzeże”. Ogień skwierczał, pieśń się niosła. Od „Płonie ognisko w lesie” do „Studzienki”. Wtem ktoś zaintonował „Okę”. Nawet miała wzięcie. Ale riposta starszej męskiej grupy była szybka i celna: „My, Pierwsza Brygada…”

W międzyczasie podano baraninę … chociaż bez piwa, nawet bezalkoholowego. Swoją porcję odstąpiłem bratu Lechowi i bratowej Dziuni. W tle spowitym nocą zauważyłem Bogdana udzielającego wywiadu…
Po ognisku, choć było już późno, znowu starsza młodzież poszła do zajęć własnych, młodsza na dyskotekę. Brylował na niej Paweł z kołobrzeską Olą i krakowianką Magdą. Bawili się do czwartej rano.No cóż, honory gospodarza. Szkoda, że żona Ewa nie mogła się zabawić.Musiała pozostać w domku z trójką małych dzieci. My z żona Barbarą znowu udaliśmy się do „tczewskiej stanicy”. Tym razem „popłynęliśmy łódką Bols”. Jednak chyba Daukszewicz trochę przesadził z tą łódką. Była wcale niezła…

Niedzielnym rankiem wzeszło słońce i nasz humor. Rodzina też dopisała. Myślałem, że na śniadanie pozostanie już niewielu, a tymczasem wyszło 120 porcji. Po śniadaniu wspólne spotkanie. O tym, co i jak dalej. Preludium nie było zbyt przyjemne. Padł zarzut, że organizatorzy nie pomyśleli o wzajemnym zapoznaniu się. Prawdę mówiąc zarzut słuszny. Program Zjazdu był zbyt przeładowany. Później już było lepiej. Postawiono wniosek, by Komitet Organizacyjny przekształcił się w Radę Rodziny. I tak się stało. Ale zostali do Rady dokoptowani: Barbara Kaczmarek z Gdańska, Zbigniew Jutrzenka-Trzebiatowski z Krakowa, Zdzisław Zmuda-Trzebiatowski z Gdyni, Edmund Trzebiatowski z Czerska, Tomasz Żmuda-Trzebiatowski z Gdańska, Adam Jutrzenka-Trzebiatowski ze Złotowa, Wiesław Jutrzenka z Tczewa.
Dalsze wnioski to: by spotykać się co rok na rodzinnych piknikach, a raz na dwa lata na dużych zjazdach. Również została poruszona ważna sprawa – finansowania działalności Rady (od znaczków na listy do kosztu wydawnictwa materiałów i badań genealogicznych). Padły głosy, by ustalić składkę. W końcu pozostawiono załatwienie tej sprawy nowej Radzie.
Około 12-tej czas pożegnań. Tylko Komitet pozostał, by rozliczyć się z Ośrodkiem za noclegi i wyżywienie.

Do następnego Zjazdu! Do zobaczenia !!!!
(Relacja uczestnika zjazdu – Eugeniusza Trzebiatowskiego z Gdyni)